Jak
wiadomo Yankee Candle ma bardzo szeroką ofertę produktów
zapachowych różnego rodzaju. Poza świecami są
oczywiście pałeczki zapachowe, pachnące zawieszki i małe wsuwane spinki do kratek wentylacyjnych do samochodu, ale dodatkowo
Yankee posiada również ofertę zapachów elektrycznych. Są to
wtyczki do kontaktu w kształcie małego klosza, do których wkłada
się uzupełnienie z płynnym zapachem. Wszystko to wygląda, jak
zminiaturyzowany zestaw słoik + klosz :) Jedno uzupełnienie starcza na ok 4 tygodnie. Urządzenie posiada również możliwość regulacji intensywności zapachu ( 3 poziomy regulacji )
Nie
wiem, jakie Wy macie doświadczenia z tą formą zapachową, ale ja
mimo iż wiem o istnieniu takiej, to jeszcze nie miałam okazji jej
wypróbować.
W
tej sytuacji niezawodna okazała się moja koleżanka, która taką
bazę ma i pożyczyła mi ją z zapachem French Vanilla (nadal dostępnym we
wkładach, ale wycofanym już w świecach), chciałam się
dowiedzieć, czy ten zapachowy gadżet sprawdzi się u mnie w domu.
Wkład,
który pożyczyłam był już zamontowany w bazie, więc wystarczyło
tylko włożyć go do kontaktu. Cały zestaw dostałam owinięty w
ładną torebeczkę i muszę przyznać już w samej torebce był
całkiem wyczuwalny i , gdy tylko potrzymałam ją przez chwilę
zapach od razu przeszedł na moje dłonie. Cóż, okazał się
wszechogarniający! :) Sam aromat natomiast, bez podłączania do
kontaktu, wydał mi się bardzo waniliowy można powiedzieć, jak
budyń. Jednak wiadomo, że w kontakcie może się okazać zupełnie
inny.
W
domu mam 4 psy, a ściślej suczki, jedna z nich nazywająca się
Whisky :) jest strasznym cukierkowo – czekoladowo – ciasteczkowym
łasuchem :D Gdy tylko w zasięgu jej nosa pojawi się jakiś słodki
smakołyk od razu domaga się, żeby ją nim poczęstować. Robi
wtedy oczywiście jedną z tych swoich wyłudzających psich min...
Ale do czego zmierzam, otóż zapach French Vanilla umieściłam w
salonie, w kontakcie przy samych drzwiach za dużymi donicami z
kwiatami i już nie mogłam się doczekać , aż zapach ujawni swoją
prawdziwą naturę. Jednak nie dane mi było zbyt długo siedzieć w
dużym pokoju, bo po krótkiej chwili usłyszałam szczekanie Whisky
z dworu, domagającej się wpuszczenia do domu. Poszłam otworzyć
jej drzwi, oczywiście nie odpuściła mi swojego standardowego
zastanawiania się czy już chce wejść, czy może jeszcze
niekoniecznie(no cóż to nowofundland, a one mają to do siebie, że
wszystko robią w swoim tempie), zachęciłam ją więc nieco
przysmakiem. Weszła na ganek, kazałam jej usiąść i wystawiłam
rękę z przysmakiem, żeby go wzięła, jednak dużo bardziej
zainteresowała ją moja druga dłoń pachnąca wanilią :D
Z
braku lepszych opcji wzięła ostatecznie psi przysmak i pobiegła na
dół do salonu. Poszłam za nią i już zaczynała(Whisky) zdawać
mamie relację z tego co ciekawego działo się na dworze, jednak coś
niespodziewane odwróciło jej uwagę... Jej nos powędrował do
ściany z włączoną tam do kontaktu bazą, którą usiłowała
lizać, ale chyba nie była równie smaczna, co pięknie pachnąca :D
Mogłabym
się sama zastanawiać, jak dobrze opisać ten zapach, ale myślę ,
że świetnie zrobiła to Whisky wtykając w niego nos. To nie jest
pierwszy słodko – ciasteczkowy zapach, jaki miał okazję gościć
u mnie w domu, ale pierwszy, który tak smakowicie przyciągnął do
siebie mojego psiego ciasteczkowego potwora :)
Według
mnie French Vanilla niesie ze sobą nuty wanilii z jogurtem. Bazę
miałam u siebie jakieś 3 dni i, jak na wielkość mojego domu nie
była za mocna chociaż wiem, że u koleżanki okazała się dosyć
przytłaczająca. Aromat był wyczuwalny w salonie, w kuchni, na
ganku, w korytarzu, a jak miałam drzwi otwarte do pokoju, to tam też
był obecny. Bardzo przypadł do gustu mojej mamie, a ona lubi mocne
zapachy.
Myślę,
że French Vanilla stworzyła swojego rodzaju otoczkę zapachową w
domu. Gdy się do niego wchodziło to było czuć właśnie tę
wanilię. Mogę, więc z przekonaniem stwierdzić, że ta forma
zapachowa się u mnie sprawdziła i będę starała się testować
inne zapachy, bo jak wiadomo wanilia, bez względu na formę, zawsze
jest wyczuwalna :)
A
tak w ogóle przy okazji pisania tego posta, zaczęłam się
zastanawiać, czy może Wasze zwierzaki, jeżeli jakieś macie,
reagują na zapachy, które palicie?