Pogoda za oknem nie zachęca do wychodzenia z domu. Na ulicach nie ma już śniegu, ale jeszcze nie jest to wiosna. Takie polskie przedwiośnie - szaro i deszczowo. Oby trwało jak najkrócej, bo ja bardzo stęskniłam się za wiosną. Uznałam więc, że spróbuję nowe zapachy, które Yankee Candle proponuje nam w serii Q1. Może w ten sposób sprawię, że wiosna przyjdzie trochę szybciej? :) Muszę przyznać, że nie jestem wielką fanką kwiatowych zapachów. Ale ponieważ ciekawość to moje drugie imię, zdecydowałam się na mały test zapachowy.
Muszę przyznać, że małe ryzyko opłaciło się!
Champaca Blossom pozwolił mi na chwilę zapomnieć o jeszcze zimowej aurze za oknem.
Kominek do aromaterapii to bardzo ważny element w mojej sypialni. Uwielbiam zasypiać przy cudownych zapachach. Jednak tym razem zapach zapaliłam w ciągu dnia. Położyłam połówkę wosku w kominku, odpaliłam tea light i czekałam na rezultat.
Pierwszą poczułam oczywiście magnolię. Bardzo kwiatowy i dość intensywny aromat wypełnił mój pokój. Jednak zapach zmieniał się podczas palenia. Do magnolii dołączyły cytrusy, które dodały świeżą nutę. Mile mnie to zaskoczyło, bo trochę obawiałam się, że przy dłuższym paleniu zapach stanie się przytłaczający. Moim zdaniem Champaca Blossom to jeden z najświeższych kwiatowych zapachów w obecnej ofercie Yankee Candle.
Jednak jedna myśl nie dawała mi spokoju - z czym kojarzy mi się ten zapach. W początkowo niezrozumiały sposób przeniosłam się w czasy dzieciństwa, kiedy w każde ferie zimowe całą rodziną wyjeżdżaliśmy w góry. Ale co ma wspólnego egzotyczny owoc z moją nauką jazdy na nartach? Wszystko za sprawą mojego taty, a dokładniej perfum, które używał kilka lat temu. Zapach na bazie ogórka, którego ja wyczuwam również w Champaca Blossom. A ponieważ to tata nauczył mnie jazdy na nartach, moje powiązanie zapachu wosku z górami jest zrozumiałe.
Champaca nazywana jest również drzewem radości. Dla mnie radość to dłuższe dni i świeży wiosenny powiew wiatru, który odgania zimę i pozwala rozkwitnąć kwiatom. Cieszę się, że mogę poczuć wiosnę już w lutym.
Podsumowując - Champaca Blossom to zapach, który warto przetestować. Uważam, że spodoba się on osobom kochającym subtelne zapachy, a dla miłośników tych intensywnych będzie miłą odmianą. Na pewno warto go poznać :)
Ja też chce taki świeczkowy klosz< 3
OdpowiedzUsuńSkusiłaś mnie tym zapachem, lecz w tym miesiącu zakupiłam A child 's wish, wild passion fruit i black coconut :)
Jestem bardzo ciekawa tego zapachu...Zaopatrzyłam się w woski prawie wszystkich wiosennych nowości (oprócz Midnight Oasis - nie przepadam za męsko pachnącymi woskami), i właśnie Champaca Blossom i Lovely Kiku najbardziej mnie ciekawią...Dotąd z kwiatowych zapachów YC polubiłam tylko Loves Me, Loves Me Not i Beach Flowers, cała reszta była zbyt perfumowa i pudrowa, jak proszek do prania...Lubię zapachy kwiatowe gdy są autentyczne i najlepiej zmieszane z czymś świeżym.
OdpowiedzUsuńCzy ten blog jeszcze żyje? Kiedyś regularnie pojawiały się posty, które czytałam z przyjemnością, a teraz tylko cisza. Czy wrócicie jeszcze do regularnego pisania?
OdpowiedzUsuńto bardzo ciekawy zapach. czekalam na niego i sie doczekalam :)
OdpowiedzUsuń