W
trakcie ostatnich zakupów w Candle Room uzupełniałam braki w
woskach. W ostatnim czasie często sięgałam po kominek, dlatego też
niektóre z zapachów wypaliłam, a chętnie bym do nich powróciła.
Wybrałam
kilka ulubionych wosków oraz nowości z serii Q2.
Zadowolona ze
swojego wyboru szłam zapłacić za moje zdobycze, gdy nagle moją uwagę zwróciły
woski z kolekcji Relaxing Rituals. Miałam już okazję testować
Tranquil, Refresh i Uplift, które całkowicie skradły mi serce.
Dlatego też postanowiłam swoje zakupy wzbogacić o jeszcze jeden
wosk – Comfort. Zaintrygował mnie kardamon, który podobno jest w
tym zapachu, a ja jestem fanką wszelkich egzotycznych przypraw.
Do
domu wróciłam dosyć późno, ale nie zniechęciło mnie to by
zapalić kominek. Oczyściłam miseczkę z pozostałości
poprzedniego zapachowego "umilacza". Ponieważ na sucho Comfort wydał
mi się dosyć mocny, włożyłam do kominka tylko połowę wosku.
Zapaliłam tea light, wygodnie usadowiłam się na łóżku i
czekałam aż zapach wypełni mój pokój. Niestety trochę się
zawiodłam... lekka nutka zapachu była wyczuwalna, jednak szybko
znikała.
Cóż,
trochę się rozczarowałam, ale nie zniechęciłam :) W końcu testy
polegają na tym, żeby sprawdzić wszystkie możliwości zapachu.
Następnego dnia drugą połówkę wosku umieściłam w kominku,
który zapaliłam w salonie. Przy wyjmowaniu tej połówki z folii w
nos wpadł mi intensywny aromat kardamonu w towarzystwie subtelnej
róży. Uznałam to za dobrą wróżbę, więc podpaliłam tea light...
Zapach uwalniał się powoli, dzięki czemu nie stał się od razu
zbyt intensywny. Z każdą minutą nabierał mocy. Po kilku chwilach
mogłam delektować się zapachem :)
Pierwsze
nuty, jakie wyczułam, to oczywiście aromatyczny kardamon, do
którego po czasie dołączyła róża, nadając mu nieoczywistej
subtelności i być może nawet słodyczy. Natomiast cedr, który
również jest obecny w tym zapachu, dodał całości wyrazistości.
Zapach
rozprzestrzenił się po całym pokoju i przeniósł się na
korytarz. Im dłużej się palił, tym jego nuty bardziej się
mieszały i uzupełniały. W efekcie miałam wrażenie, że całość
stworzyła zapach grzanego wina. To mnie zaskoczyło! Grzaniec
kojarzy mi się raczej z goździkami lub imbirem, raczej nie z cedrem
i różą. Prawdopodobnie aromat stał się taki dzięki ciepłu,
jaki niesie ze sobą kardamon.
Comfort
im dłużej się palił, tym głębszy był jego aromat. Uważam, że
to połączenie zapachowe posiada również dobrą intensywność –
nie jest za mocne, a jednak dość wyraźne.
Zapach
bardzo przypadł do gustu mojej mamie i bardzo by chciała, żeby
były dostępne świece z tego zapachu. Niestety kolekcja ograniczona
jest tylko do wosków. Dlatego chyba będę musiała zaopatrzyć się
w ich większą ilość :)
Jak
do tej pory kolekcja Relaxing Rituals skradła już cząstkę mojego serca! Został
mi jeszcze jeden zapach do przetestowania, ale podejrzewam, że nie
zawiedzie mnie tak samo, jak te, które do tej pory miałam okazje
sprawdzić.
A czy Wy zwróciliście uwagę na woski z tej kolekcji?
Kardamon, róża, cedr ?! To musi być boskie. W ogóle nie znałam tej serii, ciekawy post :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa odkąd kolekcja się pojawiła całkowicie zakochałam się w jej zapachach, dlatego też gorąco polecam spróbować choć jednego z nich :D
Aromaty z serii Relaxing Rituals prezentują raczej odmienną gamę zapachową niż klasyczne kolekcje Yankee Candle, ale są równie cudowne!
Omijałam jakoś tę serię, ale chyba sie skuszę:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Może wśród kolekcji Relaxing Rituals znajdzie się nowy ulubieniec :D
Usuń