Mieszkam
w domu, w którym znajduje się dużo starych mebli. Niektóre z nich
pamiętają nawet czasy II wojny światowej, a co za tym idzie mają
swój specyficzny zapach.
W
sypialni mam szafę, która niegdyś należała do mojej prababci. Za
jej życia służyła raczej jako szafa na zastawę stołową,
kryształowe kieliszki lub szklanki. Ja natomiast trzymam w niej
ubrania i niestety ze względu na to, że to stary mebel, czasami
przesiąkają one jej zapachem.
Gdy
zaczęła się moja przygoda z Yankee Candle ucieszyło mnie, że
zużyte woski można używać jako małe „pachnidełka” do
szuflad czy szaf. Dlatego też wkładałam do szafy woski, które
podczas palenia już nie pachną tak intensywnie. O ile te małe
krążki dobrze sprawdzają się w szufladach, to w mojej dużej
szafie niestety ich zapach ginie.
W
Candle Room poza produktami Yankee Candle mamy także asortyment
firmy Ashleigh & Burwood, która w tym roku powiększyła swoją
ofertę o saszetki zapachowe. Bardzo lubię używać olejków do
kominków tej firmy, bo są rzeczywiście bardziej wydajne niż
zwykłe z drogerii, a przy tym wybór zapachów jest równie szeroki.
Dlatego zdecydowałam się wypróbować saszetki zapachowe tego
producenta.
Wybrałam
zapach Ocean Breeze, który jest połączeniem kwaśnych cytrusów z
kwiatowymi nutami - konwalią i jaśminem. Całość wzbogacona jest
moim ulubionym piżmem. Po wyjęciu saszetki z opakowania poczułam
świeży, ale według mnie dosyć intensywny zapach. Wydał mi się
idealny, więc od razu powiesiłam saszetkę w szafie na drzwiach.
Następnego
dnia rano, gdy otworzyłam drzwi szafy, mój nos poczuł tym razem
delikatny, świeży zapach. Aromat wydał mi się odrobinę
elegancki. Zanim wybrałam ubranie, które chciałam założyć,
stałam przed szafą chyba z 10 minut i wąchałam aromat wydobywający się z saszetki :D
Zapach
jest z całą pewnością świeży, ale ma również słodsze nuty, co nadaje
mu subtelności. Największą zaletą tych saszetek jest to, że gdy
otwierałam szafę wydobywał się z niej ładny zapach, a nie aromat
starego drewna. Być może to siła podświadomości, ale wydaje mi
się, że moje ubrania również pachniały aromatem oceanicznej
bryzy.
Trwało
to jednak krócej niż opisuje to producent. Zamiast 2 miesięcy, u
mnie saszetka wyczuwalna była tylko trochę ponad miesiąc.
Ja
z saszetki Ocean Breeze byłam zadowolona, jednak wiem, że u mojej
koleżanki się nie sprawdziła. Użyła ona jej w szufladzie i
podobno w ogóle nie było jej czuć, więc wychodzi na to, że nie w
każdym miejscu i nie u każdego ta forma zapachowa się sprawdza.
Podsumowując,
saszetka Ashleigh & Burwood o zapachu Ocean Breeze, lepiej
sprawdza się wisząc w szafie niż leżąc w szufladzie i w dodatku
działa trochę krócej niż opisuje to producent. Mimo to zapach, który
wybrałam przypadł mi do gustu i skuszę się chyba na inne produkty
Ashleigh właśnie w tym zapachu.
A
może Wy macie jakieś doświadczenia z saszetkami zapachowymi lub
innymi produktami Ashleigh & Burwood?
Pewnie dlatego, ze szafa jest szczelnie zamknieta, a szuflady jak sie otwiera, to zapach moze sie szybciej ulatniać.
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, chociaż ja swoją szafę otwieram codziennie :) Może ma na to wpływ również to, czy saszetka wisi, czy leży. U mnie w szafie wisiała, a u mojej koleżanki leżała, więc może, gdy leży jej zapach ma mniejsze możliwości do tego, by się ulatniać.
UsuńPostaramy się na bieżąco testować saszetki Asheligh & Burwood i sprawdzimy, czy każdy zapach zachowuje się podobnie :D
A czy Ty Iwona używałaś jakichś produktów tej marki?
A ja używam zwykłe, zapachowe mydełko do szafki, tak jak moja babcia to robi:)
OdpowiedzUsuńNo cóż, każdy ma swój własny sprawdzony sposób na zabicie nieprzyjemnego zapachu mebli :D
Usuń