Całkiem
niedawno dotarły do nas świece i woski o zapachu Cranberry Pear.
Muszę przyznać, że czekałam na ten zapach! Uznałam, że
połączenie słodko – kwaśnej żurawiny z cierpką gruszką może
okazać się niepowtarzalne, a zarazem intrygujące.
Zachęcona
Waszymi pytaniami odnośnie tego zapachu, postanowiłam od razu
przejść do testowania :).
Moim
pierwszym skojarzeniem z tym zapachem był zimny koktajl żurawinowy
z odrobiną mięty. Wiem, że jest ono dość ciekawe zważając na
to, że w zapachu mięty nie ma. Cóż poradzę – mój nos płata
mi różne figle :). Po kolejnej próbie 'rozgryzienia' zapachu,
Cranberry Pear wydał mi się cierpki, a jednocześnie znajomy. I
kolejny raz moje myśli pobiegły w nieoczekiwanym kierunku – tym
razem zatrzymały się przy wiśniowym zapachu gumy balonowej Hubba
Bubba. Musicie przyznać, że to dość daleko od aromatu żurawiny.
Jednocześnie wyczułam w tym zapachu pewną sztuczność. Nie
przypominał mi aromatu owoców, bardzie cukierkową słodycz.
Postanowiłam
sprawdzić czy zapach zmieni się po zapaleniu. W kominku
umieściłam połowę wosku, podpaliłam tea light i czekałam na
owocowe aromaty. Początkowo zapach nie był zbyt wyczuwalny, dopiero
gdy wosk w miseczce kominka stał się płynny, poczułam jego
delikatną woń. Ciężko mi powiedzieć, który aromat był
dominujący. Nie była to ani chrupiąca gruszka, ani żurawinowy
sos. Taka słodka kompozycja. Z każdą minutą palenia utwierdzałam
się w przekonaniu, że jest to zapach podobny do gumy Hubba Bubba,
którą uwielbiam ;).
Zazwyczaj
wosk palę przez 4 godziny, czyli dokładnie tyle, ile pali się
standardowy tea light. Przez ten czas kilka razy wchodziłam i
wychodziłam z pokoju. Zapach unoszący się z kominka był
wyczuwalny, ale nie przytłaczający. Jego intensywność pozostawała
na takim samym poziomie przez cały czas palenia. I choć Cranberry
Pear to zapach, który nie jest bardzo mocny, mogę do zaliczyć do
jednego z najtrwalszych. Po paleniu wosku jednego dnia, aromat
pozostał w moim pokoju przez kolejne dwa. Według mnie jest to
wielka zaleta!
Cranberry
Pear to zapach słodki, może odrobinę sztuczny i bardzo trwały.
Wydaje mi się, że jest subtelniejszy niż pozostałe żurawinowe
zapachy Yankee Candle. Choć spodziewałam się gruszki w eleganckim,
może nawet wytrawnym wydaniu, zapach okazał się bardzo słodki.
Mimo że wyobrażałam go sobie inaczej, okazał się bardzo ciekawy.
Z pewnością do niego wrócę. A czy Wy mieliście już okazję wypróbować ten zapach?
Mmm zapowiada się super zapach;) Będę musiała koniecznie spróbować ;)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz słodkie i owocowe zapachy, Cranberry Pear powinien Ci się spodobać :).
OdpowiedzUsuńNie wiem,jak w wosku,ale odpaliłam go w słoju i zapach jest piękny. Pachnie od pierwszej chwili, jest bogaty w oleje aromatyczne,jak żaden inny,podszyty zapachem igliwia zmieszanego z żurawiną.Przypomina mi mocniejszą wersję....Happy Christmas :)
OdpowiedzUsuńTo racja zoya , że w słoju zapach ma niepowtarzalną żurawinową moc:) Muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie skojarzeniem z igliwiem i rzeczywiście po zagłębieniu się w aromat też wyczuwam lekką leśną nutkę :P
UsuńNatomiast w wosku zapach jest delikatniejszy, gruszka z żurawiną tworzą idealnie wyważoną kompozycję.
uwielbiam go!!
OdpowiedzUsuń