Są takie dwa miesiące w
roku, które zawsze napawają mnie radością, ale i lekkim
zdenerwowaniem. Mowa o lipcu i sierpniu czyli dwóch miesiącach
zwanych wakacjami czy labą. Wiem, że nie wszyscy mają wtedy wolne,
właściwie wolne to mają tylko świeżo upieczeni maturzyści, ale
każdy w jakiś tam sposób planuje sobie ten czas na upragniony
wypoczynek.
Cóż ja zawsze przed
wakacjami jestem trochę poddenerwowana, a to dlatego, że też
bardzo chciałabym gdzieś pojechać, odpocząć, jednak całe to
planowanie wyjazdu i namawianie znajomych, żeby też chcieli się
gdzieś ruszyć, zazwyczaj kończy się niezorganizowaniem sobie
niczego :/ Cóż, wakacje to nie moja pora, dużo łatwiej jest mi
zaplanować coś na kwiecień i maj, czy nawet wrzesień niż na te
dwa letnie miesiące :)
Pomimo tego znajduję
odrobinę czasu dla siebie i wtedy zawsze bardzo cieszy mnie to , że
mieszkam w domu z ogrodem, mam gdzie leniuchować i smażyć się na
słońcu :P Ten czas jest dodatkowo przyjemny odkąd odkryłam
zapachy Yankee Candle, bo zawsze mogę spędzać wolne chwile z
pachnącym towarzyszem.
Tym razem umiliłam sobie
wolne, ciepłe popołudnie aromatem Beach Holiday :) Zapach ten
pojawił się w maju tego roku razem z Wild Sea Grass w serii
limitowanej Yankee. Już na samym początku oba aromaty zrobiły
furorę wśród „świeczkomaniaków”. Pewnie dlatego, że oba są
świeże i idealnie pasujące na letni czas.
Beach Holiday, skrywa w
sobie aromaty słodkiego jabłka z dodatkiem lawendy, fiołka i
egzotycznej orchidei, a wszystko to zamyka świeży aromat drzewa
cedrowego. Ja skusiłam się na wosk. Planowałam do kominka włożyć
cały, bo uznałam, że skoro zapach jest świeży, to nie będzie
bardzo mocny, jednak gdy tylko odwinęłam wosk z folii, do mojego
nosa wpadł dosyć dobrze wyczuwalny aromat. Zdecydowałam się użyć
tylko połówki małego „pachnidełka” :) To była dobra decyzja!
Zarówno w świecy, jak i
w samym wosku zapach przypomina mi wycofany już Coastal Waters,
jednak jest nieco mocniejszy i ma bardziej wyraźne nuty. Dlatego też
nie bałam się go zapalić, bo wydawało mi się, że nie może mieć
w sobie składników, które by mnie drażniły.
Po podpaleniu tea light'a
wosk bardzo szybko uwolnił swój aromat. Początkowo nie był on
zbyt intensywny, ale po kilku minutach nabrał mocy, był równie
wyczuwalny na dużej przestrzeni, jak Garden Sweet Pea, który jest
dosyć subtelnym aromatem, ale bardzo lotnym.
Aromat, jaki wyczułam był
rzeczywiście bardzo świeży, delikatnie morski. Dla mnie miał w
sobie nuty zbliżone do Champaca Blossom. Podejrzewam, że to sprawka
fiołka, który ma bardzo przyjemny kwiatowy aromat . Dla mnie ta
kompozycja okazała się niestety zbyt intensywna...
Po mniej niż pół
godzinie zgasiłam podgrzewacz, bo Beach Holiday tak mocno wdzierał
się w mój nos , że zaczął mnie drażnić. Być może siedziałam
zbyt blisko kominka(ok. 1 metra), dlatego tak mnie osaczył :).
Przyznaję , że odrobinę mnie to odrzuciło od tego zapachu, jednak
po zgaszeniu go, zupełnie się zaskoczyłam! :) Stało się tak
dlatego, że gdy tea light już się nie palił, a wosk powoli
zastygał, to w pomieszczeniu pojawiła się cudowna lekka otoczka
zapachowa. Świeża i delikatna z całą pewnością przyjemna, nie
drażniąca ani zbyt mocna. W dodatku, w pokoju unosiła się jeszcze
do końca dnia :D
Beach Holiday, to bardzo
ładny zapach, ale dla mnie zbyt intensywny,
gdy się pali. Jednak z pewnością zapalę go jeszcze raz, by po
chwili go zgasić i cieszyć się jego cudownym mydlanym aromatem :)
Według mnie zapach ten
spodoba się fanom Beach Walk, Coastal Waters, Drift Away, Turquoise Sky.
Czy Beach Holiday
towarzyszył już Wam w leniwe popołudnie, czy może nadal czeka na
swoją kolej?
mam ten zapach i uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych zapachów ;)
OdpowiedzUsuńZawsze bardzo cieszy mnie to, że Yankee wprowadzając nowe zapachy czerpie z tych wcześniejszych, które zostały wycofane i tworzy coś równie pięknego :D
OdpowiedzUsuń