wtorek, 23 lutego 2016
czwartek, 18 lutego 2016
Lemongrass and Ginger
Pierwszą
dostawę w Nowym Roku mieliśmy z Yankee Candle z zapachami z
kolekcji Q1 2016 My Serenity. W skład tej kolekcji wchodzą:
Moonlight, Lemongrass & Ginger, My Serenity i Peony.
Aromaty te
będą niosły ze sobą delikatne nuty owoców z egzotycznymi
kwiatami zwieńczonymi nutami drewna.
Już
nie mogę się doczekać, aż wypróbuje wszystkich, ale jak na razie
moje receptory nosowe skierowały się w stronę Lemongrass &
Ginger.
Zdecydowałam,
że ten zapach przetestuję jako pierwszy, ponieważ jest z imbirem,
którego aromat uwielbiam :)
Lemongrass
& Ginger, to połączenie cytryny z równie orzeźwiającą trawą
cytrynową oraz nieco cieplejszymi imbirem i ambrą. Ja sprawdzając
zapach w świecy wyczułam głównie cytrusowe nuty z dodatkiem
ostrzejszych imbirowych. Według mnie zapach swoją „cytrynowością”
jest zbliżony do niestety już wycofanego Sprakling Lemon czyli
bardzo orzeźwiający!
Zaopatrzyłam
się oczywiście w wosk i, gdy tylko nadarzyła się okazja
przetestowałam go w swoim kominku.
Do
miseczki włożyłam cały wosk, bo pomimo obecności w nim imbiru
uznałam, że jak na mój duży salon może być za słaby. Cóż,
nie myliłam się! Zapach potrzebował sporo czasu, żeby wreszcie
uwolnić wszystkie swoje aromaty i muszę przyznać, że po
uwolnieniu ich, nie zachwycił mnie...
Pierwsze
nuty jakie wyczułam, to delikatny aromat trawy cytrynowej z lekko
zaznaczającym się imbirem i jeszcze wtedy zapach był
satysfakcjonujący, bo sprawiał wrażenie orzeźwiającego. Im
dłużej wosk się palił tym mocniej wyczuwalna była w nim ambra,
którą bardzo lubię, jednak im silniej wtapiała się w aromat, tym
bardziej stawał się on słodki i nabrał niestety nut płynu do
zmywania naczyń. Bardzo mnie to rozczarowało! Nie jestem wielką
fanką cytrynowych aromatów, ale miałam nadzieję, że Lemongrass &
Ginger będzie choć odrobinę zbliżony do Ginger Dusk(o którym
więcej tutaj),
który uwielbiam, a tu proszę takie zaskoczenie!
Lemongrass
& Ginger paliłam w sumie już 3 razy mając nadzieję, że
jeszcze odkryje w nim coś niepowtarzalnego, ale niestety za każdym
razem się rozczarowuję.
Przyznaję,
że jestem wybredna, jeżeli chodzi o zapachy z nutą cytrynową, ale
ten aromat po prostu mi się nie podoba i według mnie ma jakąś
„chemiczność” w sobie. Mogłabym długo wąchać go w świecy
bez palenia, ale palący się wosk, to nie mój faworyt.
Patrząc
na wosk pod względem technicznym, to okazał się za słaby na duże
pomieszczenie, ale już wystarczający w nieco mniejszym(do 20m kw).
Mimo tego, że aromat nie przypadł mi do gustu, to nie mogę
powiedzieć, że był drażniący. Myslę, że jest wielu ludzi,
którym spodoba się ten zapach, bo obiektywnie patrząc jest to
kompozycja cytrusowa z cieplejszymi i trochę słodkimi nutami czyli
dosyć ciekawa.
Pomimo
mojej negatywnej opinii odnośnie tego zapachu polecam go
przetestować, być może sama spróbuje zmieszać go z jakimś innym
aromatem i wtedy odkryję go na nowo. A może ktoś z Was odnajdzie w
nim coś intrygującego... :D
sobota, 6 lutego 2016
Zapachy lutego :)
Luty
zawitał, więc już czuć unoszącą się w powietrzu atmosferę Walentynek, mimo że mamy do nich jeszcze trochę czasu. Tak czy inaczej
mam nadzieję, że coraz ładniejsza pogoda i oczywiście bliskość
ukochanych umili Wam ten czas. A żeby każda chwila była
romantyczna mamy Wam do zaproponowania dwa cudowne lutowe zapachy
miesiąca.
Pierwszym
z nich, który mamy nadzieję wprowadzi trochę ciepła w Wasze serca
będzie Lake Sunset. Zapach delikatny, ale bardzo lubiany dlatego
znowu zyskał swoje miejsce pośród zapachu miesiąca, bo jak
pamiętacie pojawił się na tym stanowisku też w zeszłym roku we
wrześniu.
Lake Sunset niesie ze sobą ciepłe i subtelne aromaty
drewna z odrobiną słodyczy ananasa, a całość tej kompozycji
zamyka świeży aromat ozonu(więcej o tym zapachu tutaj)
. Myślę, że ten zapach idealnie sprawdzi się na romantyczną
kolację :)
Pink
Hibiscus, to druga lutowa propozycja. Zapach ten pojawił się na
wiosnę 2014 roku i nie mogę stwierdzić, że od razu podbił serca
„wyznawców” Yankee Candle :P, ale teraz doczekał się swoich 5
minut i mam nadzieję, że zyska wielu fanów.
A jaki zapach niesie
Pink Hibiscus, otóż jest to prawdziwa pełnia aromatu świeżego
hibiskusa z dodatkiem cytrusów. Kompozycja jest egzotyczna i bardzo
kwiatowa. Kilka słów więcej o tym zapachu znajdziecie tutaj.
I
jak, który zapach będzie uprzyjemniał Wam luty?
wtorek, 2 lutego 2016
Bundle Up
Kolekcja
Q4 2015 bardzo mi się spodobała już od pierwszego powąchania. To
kolekcja, w której skład wchodzą zapachy preferowane na tę
bardziej zimową aurę, jednak jak wiadomo każdy ma swoje własne
preferencje co, do dopasowania aromatu do pory roku. Ja mam za sobą
już testy Winter Glow, Berry Trifle oraz Bundle Up. Obrazek tego
ostatniego sugerowałby użytkowanie tylko w porze zimowej. Natomiast
według mnie jest to idealny aromat na każdą porę roku.
Przy
pierwszej węchowej próbie Bundle Up w słoju nie umiałam
sklasyfikować tego aromatu. Według producenta ma nieść ze sobą
zapach świeżego prania z dodatkiem cytrusów i lekkością
śnieżnego puchu. Ten zapach rzeczywiście przypomina aromatem
świeże pranie, ale moim zdaniem skrywa w sobie dużo więcej...
Pierwszy
raz Bundle Up paliłam jeszcze przed świętami. Po włożeniu do
kominka i podpaleniu tea light'a aromat uwalnia się prawie
błyskawicznie. Dobrze się go wyczuwa już po minucie i dosyć
szybko też się rozprzestrzenia po pomieszczeniu. Rozchodzi się
bardzo świeżym aromatem z delikatnie wyczwalnymi słodkimi
cytrusami i wydaje mi się, że gdzieś w głębi obecne są też
drzewne nuty(być może cedr).
Intensywność
Bundle Up, to chyba jedna z jego głównych zalet! Paliłam go już
kilka razy i zapach nadal jest dobrze wyczuwalny.
Za
pierwszym razem wosk paliłam w salonie czyli w największym
pomieszczeniu w moim domu i aromat świetnie się rozniósł, i był
stale wyczuwalny. Za drugim razem wosk paliłam w kominku ustawionym
na szafie w przedpokoju i jego aromat rozniósł się na znaczną
część domu. Trzeci raz wosk zapaliłam u siebie w mniejszym pokoju
i był ciut mniej intensywny niż za pierwszym i drugim razem, ale
zdecydowanie wystarczający, jak na nieco mniejsze pomieszczenie.
Dopóki nie wymieniłam wosku w kominku na inny do testowania, to
Bundle Up spełniał swoją funkcję wyśmienicie!
Zapach
jest tak skomponowany, że mimo iż dedykowany na okres zimowy, to
podejrzewam, że jest tak świeży i tak nieosaczający, że
sprawdziłby się nawet w okresie letnim.
Bundle
Up jest z tej samej gamy co Clean Cotton i Fluffy Towels i dorównuje
im mocą, jednak jest bardziej subtelny. Myśle, że zajmie stałe
miejsce na mojej liście zapachowej, bo jest po prostu piękny i
spełnia swoją funkcję w 100% :D
A
jak wasze wrażenie co, do tego zapachu? Mieliście okazję już go
palić?
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Możemy na chwilę zniknąć z bloga… ale od świec uciec się nie da
Czasem robimy sobie przerwę od pisania, ale świecami żyjemy cały czas. W Candle Room świece to nasza codzienna magia—zapachy, światło i mał...
