Wybrzeże Morza Śródziemnego, to chyba jedna z ulubionych wakacyjnych
destynacji europejczyków. Ja oczywiście też się do nich zaliczam
:) Miałam okazję kąpać się u wybrzeża Balearów i Morza Jońskiego, ale moją ulubioną częścią Morza Śródziemnego jest
ta adriatycka. Oczywiście nie wszyscy za nią przepadają,
ponieważ charakteryzuje się raczej skalistym dnem, ale dzięki temu
Adriatyk ma taki piękny kolor :D
Właśnie
ten letni czas i zbliżające się wakacje uświadamiają mi, że
jeszcze muszę poczekać aż 4 miesiące do swojego wyjazdu:P
Aby uprzyjemnić sobie ten czas oczekiwania pozostaje mi na razie tylko wspominanie długich
spacerów po nadmorskich deptakach Riwiery Makarskiej...
A
skoro już wspominam riwierę, to powinnam dopełnić to wspomnienie
jakimś adekwatnym zapachem. Mój wybór oczywiście padł na
kolekcję Riviera Escape z Q2 2016 i niosący tę samą nazwę wosk.
Zapach sprawdziłam najpierw na sucho w słoju. Pierwsze i
dosyć oczywiste odczucie, to, że zapach jest „morski” czyli
nie w moim ścisłym kręgu zainteresowań ;) Mimo to zasługuje, aby
go przetestować!
Po
odpakowaniu wosku z folii poczułam dosyć intensywny, świeży i
odrobinę „mydlany” zapach. Nie zniechęcił mnie, co uznałam za
dobrą wróżbę. Riviera Escape sam w sobie wydał mi się dosyć
mocny, ale do kominka i tak włożyłam cały wosk (Ostatnio
właściwie rzadko mi się zdarza dzielić woski. Może węch mi
słabnie, ponieważ jakoś gorzej je czuję...hmm)
Wosk
nie potrzebował dużo czasu, żeby być wyczuwalnym. Właściwie
wystarczyła odrobina ciepła, by zapach zaczął się uwalniać.
Jednak z doświadczenia wiem, że lepiej, aby wosk spokojnie się
rozpalał i nabierał mocy niż zachwycać się nim już po pierwszej
sekundzie :) Po prostu w późniejszym etapie aromat jest dużo
ciekawszy!
Tak
też było z zapachem Riviera Escape. Jego pierwsze akcenty wcale
mnie nie zaskoczyły. Ot, zwykły świeży, morski zapach. Jakie było
moje zdziwienie, gdy wosk już dobrze się rozpuścił i otulił dom
przyjemnym kwiatowym i słodkim aromatem, lekkim, jak podmuch
ciepłego powietrza znad morza.
Jak
już wspomniałam nie pałam wielką miłością do takich aromatów,
ale Riviera Escape dzięki nucie kwiatów (ja wyczuwam orchideę i być
może delikatną nutę lilii) zupełnie niespodziewanie przeniosła
mnie na wypełniony kwiatami taras jakiejś nadmorskiej knajpki :D
Ach, przyjemna perspektywa!
Co
do intensywności wosku jestem bardzo zadowolona. Zapach okazał się
intensywny, ale nie męczący. Był bardzo przyjemnym towarzyszem
cały dzień, bo nawet po wygaśnięciu tea light'a obecna była
subtelna smuga aromatu.
Jeżeli
sięgneliście wcześniej po Beach Walk, Beach Holiday(klik)Turquoise Sky , jak i również Champacę Blossom(klik),
a nawet Serengeti Sunset(klik),
to polecam Wam gorąco Riviera Escape.
Bardzo podoba mi się ten zapach ;)
OdpowiedzUsuńMnie miło zaskoczył Riviera Escape czego się nie spodziewałam, bo jak pisałam nie jestem wielką fanką "morskich" aromatów.
UsuńJest to świetny zapach na upały, morski, ale nie taki toaletowy, coś się w nim "dzieje", może dzięki dodatkowi kwiatów. Pachnie właśnie jak letnie popołudnie w nadmorskiej knajpce, gdzie pod płotem kwitną jakieś piękne kwiaty i wieje morska bryza :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie jest to zapach zwyczajnie morski. Skrywa w sobie jakąś słodszą kwiatową nutę :)
Usuń