Wiecie
jak to jest, gdy pojawi się zapachowy problem. Chodzicie i
zastanawiacie się nad odpowiednim aromatem czy też formą tego
zapachu. Ja też ostatnio chodziłam i chodziłam,
zastanawiając się nad dobrą wiosenną opcją zapachową do
sypialni. Wiadomo, mogłabym palić woski lub świece, ale wiosną spędzam bardzo mało czasu w sypialni. Nie jestem typem śpiocha, a i pogody mi żal, jak już się ładna trafi :)
Mimo iż do tej pory nic niebezpiecznego nie zdarzyło mi się z
płomieniem w pokoju, to jednak trochę boję się zostawić zapaloną
świecę, gdy nie ma mnie w pomieszczeniu. Wiadomo, lepiej nie
ryzykować.
Po tym długim „rozchadzaniu” problemu zapachowego doszłam
do wniosku, że bezpieczną formą będą pałeczki zapachowe. Miałam
już okazję testować ten produkt wcześniej, zapewne pamiętacie
moją przygodę z zapachem Patchouli Cedrat(więcej tutaj).
Wtedy pałeczki sprawdziły się naprawdę dobrze.
Ok,
jeden problem w kwestii formy zapachowej z głowy. Pojawia się
jednak drugi – wybór odpowiedniego aromatu. Oferta zapachowa firmy
Goa jest tak bogata. Zbyt dużo zapachów, mi się podoba :P No ale
udało mi się w końcu zdecydować na ten jeden, który wydał mi
się odpowiedni na wiosnę. Dobrze wyczuwalny, a jednocześnie lekki.
Wybrałam
zapach Rose d'Eglantine czyli Dziką Różę. Aromat po pierwszym
powąchaniu wydał mi się bardzo subtelny i bynajmniej nie wyczułam
w nim silnej różanej nuty, ale był na pewno kwiatowy :)
Gdy tylko wróciłam do domu, to znalazłam małą
karafkę, wlałam do niej płyn, włożyłam patyczki i pozwoliłam
im spokojnie wchłaniać zapach. Lekka nuta była wyczuwalna od razu,
ale kompozycję postanowiłam ocenić dopiero
po czasie potrzebnym, by patyczki w pełni przejęły aromat.
Gdy
obudziłam się następnego dnia, to do mojego nosa momentalnie wpadł
delikatny kwiatowy aromat.
Zapach
Rose d'Eglantine, to mieszanka olejku z dzikiej róży z irysem. Jej
podstawą jest piżmo, a odrobinę pieprzyku dodaje jej pieprz
brazylijski – ostry i bardzo aromatyczny.
Pierwsze
nuty jakie wyczułam w tym zapachu, to delikatna kwiatowa
„pudrowość”, która mi kojarzy się z fiołkiem i oczywiście
bardzo lekki aromat piżma. Według mnie nadał on całości odrobinę
perfumowych nut. Trudno doszukiwać się tu nut typowo różanych,
ponieważ wyciąg z krzewu dzikiej róży nie pachnie tak, jak znany
wszystkim aromat kwiatów różanych. W związku z czym kompozycja ta
jest kwiatowa z pudrowym akcentem, wykończona perfumowym piżmem, a
co za tym idzie bardzo kobieca i delikatna. Idealna do sypialni :D
Zapach
czuję za każdym razem, gdy wchodzę do pokoju i gdy się po nim
poruszam, ale znika, jak przebywam w nim nieco dłużej. Rose
d'Eglantine jest dużo delikatniejszy niż Patchouli Cedrat, ale
wystarczający do mojego pokoju, który ma ok. 20m kw.
Sam
płyn też nie wyparowuje zbyt szybko. Do karafki wlałam mniej niż
połowę płynu z 260ml butelki i stoi już ponad miesiąc i nadal
mam połowę karafki. (z mniej niż połowy butelki :) ) Także
myślę, że w kwestii wydajności jest dosyć zadowalający.
Są
tutaj jacyś fani pałeczek?! Czy może świece zdominowały cały
rynek? :)
Ja jestem wręcz fanatyczką patyczków :) Zawsze kupowałam te podrzędne, które szybko wyparowywały. Pewnego dnia wchodząc do restauracyjnej toalety od razu poczułam ładny zapach, zaczęłam węszyć, gdzie jest źródło pięknego aromatu i za toaletą znalazłam buteleczkę z patyczkami. Na szczęście były w tej plastikowej buteleczce, więc zrobiłam zdjęcie z nazwą i polskim dystrybutorem, którym okazała się Stara Mydlarnia. Niezwłocznie wybrałam się do sklepu - cena trochę odstrasza, ale myślę, że warto, bo butelka jest duża, a zapach intensywny. Kupiłam płyn o zapachu białego lnu (taki też był w restauracyjnej toalecie). Jest świeży, kojarzy mi się z zapachem mydła i prania, czyli idealnie do toalety i łazienki (w domu tylko w tych pomieszczeniach stosuję pałeczki). Oferta jest bogata - od zapachów roślinnych, do kojarzących się z męskimi perfumami. Na pewno jeszcze się na jakieś skuszę.
OdpowiedzUsuń