W
międzyczasie testów afrykańskiej kolekcji Q3, do Candle Room
dotarły zapachy limitowane. W ich skład wchodzą Oceanside,
Sunflower oraz Meadow Showers, który do tej pory w Polsce dostępny
był tylko w woskach, w kształcie słoika.
Gdy
tylko zapachy zostały wypakowane z dostawy od razu musiałam każdy
powąchać. Pierwszy w ręce wpadł mi Oceanside...
Zdjęłam
wieczko ze świecy i zaczerpnęłam zapachu. W mój nos wpadł
niezbyt mocny, świeży i według mnie odrobinę kadzidlany aromat.
Od razu mi się spodobał, więc mimo iż te zapachy dostępne są
tylko w formie dużych świec, zdecydowałam się jedną kupić :)
Następnego
dnia, cała już zniecierpliwiona, zapaliłam świecę Oceanside i
pozwoliłam jej na spokojne i niespieszne rozprzestrzenianie się po
domu. Słoik najpierw ustawiłam na szafie w korytarzu, jednak zapach
był tam słabo wyczuwalny. Postanowiłam, więc przestawić świecę
na półkę nad kominkiem.
Początkowo
aromat nie był dobrze wyczuwalny i szczerze mówiąc trzeba było
dać mu trochę czasu. Naprawdę wyczuwalny był dopiero, gdy jego
górna warstwa roztopiła się na równo.
Pierwsza
nuta jaką wyczułam w Oceanside, to słodki morski aromat,
delikatnie cytrusowy, jednak cytrusy w nim nie dominują. Kolejne co
wpadło w mój nos, to lekki kadzidlany aromat. Dla mnie cała ta
kompozycja kojarzy się z relaksującym zapachem płynu do kąpieli.
Świeży, słodki, ale mający w sobie nuty, które mają działanie
kojące i wyciszają.
Oceanside
łączy w sobie świeżość ze swojego rodzaju ciepłem, co wcale
nie sprawia ze zapach staje się ciężki.
Muszę
przyznać, że z początku miałam pewne problemy ze świecą, a
mianowicie nie mogłam zmusić jej do współpracy :/ Knot okazał
się niestety za krótki i w świecy robił mi się tunel. Ponieważ
nie mam klosza do świec ani metalowej nakładki illumalid na słoik
musiałam radzić sobie domowymi sposobami. Zazwyczaj, jak świeca
jest oporna robię na niej stożek ze zrolowanej kartki i wtedy
działa ona jak zwykły klosz, jednak raz taka kartka cała spaliła
mi się do wnętrza słoika :D i już staram się nie praktykować
tej metody, jednak czasem nie da się inaczej... Próbowałam też z
folią aluminiową na ściankach słoika, ale to też nie działało
zbyt skutecznie. Postanowiłam więc znaleźć klosik do lampy, co
okazało się trudniejsze niż myślałam. Mam w domu mnóstwo małych
lampek, jednak do wszystkich klosz jest raczej potrzebny, a te
których mogłam użyć były za duże. Aż w końcu po przeszukaniu
strychu znalazłam mały szklany klosik po jakiejś starej lampie
parafinowej.

Nałożyłam
go na słój i, mimo że nie był wyprofilowany do świec sprawdził
się całkiem nieźle.
Jednak
dlaczego w ogóle się rozpisuje na temat nakładek na słoik, otóż
dlatego, że dopiero po nałożeniu klosza przekonałam się, jak
intensywnie może pachnieć zapach w słoju.
Świeca,
jak zwykle stała w dużym pokoju, który przypominam ma ok. 60m kw,
więc wybieram do niego zazwyczaj zapachy dosyć mocne, a jak świece
to tylko duże lub średnie. Zanim nałożyłam na słoik klosz od
lampy aromat był dobrze wyczuwalny, jednak tylko z silniejszymi
podmuchami wiatru wirującymi w pokoju. Natomiast, gdy użyłam już
klosza zapach był stale wyczuwalny i zadowalająco intensywny.
Rozprzestrzenił się na cały pokój i był wyczuwalny za każdym
razem, gdy przestępowało się próg pokoju.
W
ramach ciekawostki dodam, że musiałam wyciąć trochę wosku ze
świecy, ze ścianek, żeby nie robił się głębszy tunel. Tego
wosku, który wycięłam użyłam w kominku i co najbardziej mnie
rozbawiło, to to, że świeca w formie wosku pachniała jeszcze
mocniej niż sama w sobie, w słoju :D Zapach rozniósł się po
pokoju i wyfrunął również do przedpokoju.
Mimo
że Oceanside jest u nas dostępny tylko w dużych słojach nie
żałuję, że go kupiłam, bo zapach bardzo przypadł do gustu mi i
domownikom. To będzie chyba kolejna świeca w mojej kolekcji, którą
będę oszczędzała, bo fajnie byłoby móc palić ją bez końca :)
Skusił
się ktoś z Was chociaż na jedną świecę z tegorocznych kolekcji
limitowanych?