
piątek, 31 lipca 2015
wtorek, 28 lipca 2015
Serengeti Sunset
Już
od jakiegoś czasu na naszych półkach powiewa cudownymi aromatami
Afryki.
Mowa o kolekcji Q3 Out Of Africa, która według mnie
idealnie sprawdziłaby się na lato, mimo że jest dedykowana na
jesienna porę.
Gdy świece zajęły już swoje miejsca na półkach, od razu zabrałam się za wąchanie. Jednak nie będę przybliżała Wam swoich odczuć co do każdego z tych zapachów, a skupię się na razie tylko na jednym, który od pierwszego powąchania skradł mi serce :).
Otóż,
tym pierwszym w ogniu testów był Serengeti Sunset czyli ten, za
sprawą którego powinnam przenieść się w odległe afrykańskie
stepy.
Ciężko
jest mi stwierdzić, jaki aromat wpadł w mój nos jako pierwszy, ale
na pewno wyczułam w tej kompozycji słodkie cytrusy i odrobinę
jakiejś cieplejszej nuty. Najprawdopodobniej ciepło w ten zapach
wnosi aromat bursztynu lub jeżeli ktoś woli ambry.
Gdy
tylko miałam okazję, to od razu zgarnęłam kominek z półki w
pokoju, oczyściłam go z poprzedniego wosku moją ulubioną metodą "lodówkową", umieściłam w misie pomarańczowy wosk Serengeti
Sunset i postawiłam całość na szafie w przedpokoju (wciąż
jestem w fazie testowania możliwości zapachowych mojego domu).
Wprost
nie mogłam się doczekać aż zapach się uwolni, co przyznaje nie
nastąpiło od razu. Szybko się znudziłam czekaniem na aromat, więc
wyszłam na dwór trochę się poopalać,
bo pogoda ostatnio, mimo że odrobinę burzowa, to jednak słoneczna :D
bo pogoda ostatnio, mimo że odrobinę burzowa, to jednak słoneczna :D
Gdy
doszłam już do fazy "skwierczenia", wróciłam do domu, żeby się nieco
schłodzić i gdy tylko przestąpiłam próg, poczułam delikatny
owocowy aromat, ale tym razem zdecydowanie bardziej intrygujący.
Miał w sobie cytrusową słodycz przełamaną zmysłową ambrą. Cała kompozycja według mnie ma bardzo perfumowy aromat -
egzotyczny, świeży i kobiecy. Myślę, że to połączenie owoców,
bursztynu i orchidei wyszło Yankee Candle naprawdę cudnie :)
W kwestii bardziej merytorycznej, to jednak jest coś, co trochę mnie zasmuciło w tym zapachu. Mianowicie jego intensywność i trwałość. Zapach jest raczej delikatny, wyczuwalny, ale mało lotny. Jego trwałość też nie jest specjalnie zadowalająca, bo zapalony przed południem już wieczorem, po zgaśnięciu tea light'a, nie było go czuć.
Co prawda kominek stał w przedpokoju, który w moim domu jest pomiędzy drzwiami wejściowymi, kuchnią a salonem i w każdym z tych pomieszczeń zazwyczaj są pootwierane okna, a co za tym idzie jest duży przewiew powietrza. Więc jeżeli brać to pod uwagę,
to Serengeti Sunset poradził sobie całkiem nieźle, bo jednak był wyczuwalny. Podejrzewam, że w mniejszych pomieszczeniach byłby bardziej lotny :)
Bez
względu jednak na jego intensywność, to zapach bardzo mi się
podoba i na pewno jeszcze nie raz go zapalę, tylko może w nieco mniejszych niż mój przedpokój pomieszczeniach.
Paliliście
już Serengeti Sunset? Jakie są Wasze pierwsze wrażenia?
piątek, 24 lipca 2015
poniedziałek, 20 lipca 2015
Rodzina z USA
"Nie lubię poniedziałku" - tytuł filmu, który stał się mottem dla niejednego z nas.
Bo kto po dwóch dniach wolnego weekendu, z uśmiechem na twarzy wita kolejny tydzień pracy?
Ale poniedziałki czasami potrafią bardzo pozytywnie zaskoczyć.
Niespodziewanie podczas przerwy śniadaniowej zadzwonił telefon.
"Tu ciocia z Ameryki, będziemy niedługo w Polsce. Chcemy Cię odwiedzić i przedstawić nowych członków rodziny."
Czy to oby nie pomyłka? Rodzina z Ameryki - pierwszy raz o niej słyszę. Dopiero po chwili zrozumiałam. Przecież chodzi o rodzinę Yankee Candle.
Tak więc pozwólcie, że przedstawię również Wam limitowane zapachy, które już niedługo zawitają do naszego sklepu.
Juicy Watermelon - słodki zapach soczystego arbuza.
Arbuz to mój ulubiony letni owoc. Nie potrafię sobie wyobrazić upalnego popołudnia bez choćby kilku kawałków chłodzonego arbuza. Marzy mi się, że zapach ten będzie niósł ze sobą
owocową świeżość.
Granny Smith - Aromat zielonych jabłek dopiero co zerwanych z drzewa.
Takie jabłka są najlepsze. Jeszcze zielone, nie zawsze o idealnym kształcie, ale zerwane z jednego
z drzew w sadzie dziadka. Takie moje wspomnienie z dzieciństwa :).
Blueberry Scone - Puszyste ciastko ze śmietaną i jagodami, posypane cukrem waniliowym.
Do tego kubek dobrej czarnej kawy i mogę spędzić cały poranek na tarasie :). I poczuć się jak
w najlepszej cukierni.
Zapachy pojawią się w limitowej kolekcji, dlatego będą tylko w formie dużych świec. I coś czuję,
że tę rodzinną wizytę będziemy długo wspominać ;).
środa, 15 lipca 2015
Beach Holiday
Są takie dwa miesiące w
roku, które zawsze napawają mnie radością, ale i lekkim
zdenerwowaniem. Mowa o lipcu i sierpniu czyli dwóch miesiącach
zwanych wakacjami czy labą. Wiem, że nie wszyscy mają wtedy wolne,
właściwie wolne to mają tylko świeżo upieczeni maturzyści, ale
każdy w jakiś tam sposób planuje sobie ten czas na upragniony
wypoczynek.
Cóż ja zawsze przed
wakacjami jestem trochę poddenerwowana, a to dlatego, że też
bardzo chciałabym gdzieś pojechać, odpocząć, jednak całe to
planowanie wyjazdu i namawianie znajomych, żeby też chcieli się
gdzieś ruszyć, zazwyczaj kończy się niezorganizowaniem sobie
niczego :/ Cóż, wakacje to nie moja pora, dużo łatwiej jest mi
zaplanować coś na kwiecień i maj, czy nawet wrzesień niż na te
dwa letnie miesiące :)
Pomimo tego znajduję
odrobinę czasu dla siebie i wtedy zawsze bardzo cieszy mnie to , że
mieszkam w domu z ogrodem, mam gdzie leniuchować i smażyć się na
słońcu :P Ten czas jest dodatkowo przyjemny odkąd odkryłam
zapachy Yankee Candle, bo zawsze mogę spędzać wolne chwile z
pachnącym towarzyszem.
Tym razem umiliłam sobie
wolne, ciepłe popołudnie aromatem Beach Holiday :) Zapach ten
pojawił się w maju tego roku razem z Wild Sea Grass w serii
limitowanej Yankee. Już na samym początku oba aromaty zrobiły
furorę wśród „świeczkomaniaków”. Pewnie dlatego, że oba są
świeże i idealnie pasujące na letni czas.
Beach Holiday, skrywa w
sobie aromaty słodkiego jabłka z dodatkiem lawendy, fiołka i
egzotycznej orchidei, a wszystko to zamyka świeży aromat drzewa
cedrowego. Ja skusiłam się na wosk. Planowałam do kominka włożyć
cały, bo uznałam, że skoro zapach jest świeży, to nie będzie
bardzo mocny, jednak gdy tylko odwinęłam wosk z folii, do mojego
nosa wpadł dosyć dobrze wyczuwalny aromat. Zdecydowałam się użyć
tylko połówki małego „pachnidełka” :) To była dobra decyzja!
Zarówno w świecy, jak i
w samym wosku zapach przypomina mi wycofany już Coastal Waters,
jednak jest nieco mocniejszy i ma bardziej wyraźne nuty. Dlatego też
nie bałam się go zapalić, bo wydawało mi się, że nie może mieć
w sobie składników, które by mnie drażniły.
Po podpaleniu tea light'a
wosk bardzo szybko uwolnił swój aromat. Początkowo nie był on
zbyt intensywny, ale po kilku minutach nabrał mocy, był równie
wyczuwalny na dużej przestrzeni, jak Garden Sweet Pea, który jest
dosyć subtelnym aromatem, ale bardzo lotnym.
Aromat, jaki wyczułam był
rzeczywiście bardzo świeży, delikatnie morski. Dla mnie miał w
sobie nuty zbliżone do Champaca Blossom. Podejrzewam, że to sprawka
fiołka, który ma bardzo przyjemny kwiatowy aromat . Dla mnie ta
kompozycja okazała się niestety zbyt intensywna...
Po mniej niż pół
godzinie zgasiłam podgrzewacz, bo Beach Holiday tak mocno wdzierał
się w mój nos , że zaczął mnie drażnić. Być może siedziałam
zbyt blisko kominka(ok. 1 metra), dlatego tak mnie osaczył :).
Przyznaję , że odrobinę mnie to odrzuciło od tego zapachu, jednak
po zgaszeniu go, zupełnie się zaskoczyłam! :) Stało się tak
dlatego, że gdy tea light już się nie palił, a wosk powoli
zastygał, to w pomieszczeniu pojawiła się cudowna lekka otoczka
zapachowa. Świeża i delikatna z całą pewnością przyjemna, nie
drażniąca ani zbyt mocna. W dodatku, w pokoju unosiła się jeszcze
do końca dnia :D
Beach Holiday, to bardzo
ładny zapach, ale dla mnie zbyt intensywny,
gdy się pali. Jednak z pewnością zapalę go jeszcze raz, by po
chwili go zgasić i cieszyć się jego cudownym mydlanym aromatem :)
Według mnie zapach ten
spodoba się fanom Beach Walk, Coastal Waters, Drift Away, Turquoise Sky.
Czy Beach Holiday
towarzyszył już Wam w leniwe popołudnie, czy może nadal czeka na
swoją kolej?
wtorek, 7 lipca 2015
Zapachy lipca :)
Ach, juz lipiec... Mam nadzieję, że przyniesie ze sobą wiele słonecznych dni :)
Do Candle Room z pewnością przyniesie dwa piękne i egzotyczne zapachy, Pink Dragon Fruit i Ginger Dusk.
Do Candle Room z pewnością przyniesie dwa piękne i egzotyczne zapachy, Pink Dragon Fruit i Ginger Dusk.
Pierwszy z nich to słodycz pitaji znanej jako smoczy owoc, zamknięta w eneregtycznie różowych świecach i woskach. Jeżeli mieliście już okazję palić ten zapach i spodobał Wam się, to powinniście również sięgnąć po Pink Sands, Summer Scoop czy Red Raspberry.
Druga lipcowa propozycja to Ginger Dusk. Zapach słodkich cytrusów z odrobiną imbirowej pikanterii. Ciepły, a jednocześnie orzeźwiający aromat, który spodoba się tym, którzy wcześniej sięgnęli po wycofany już Paradise Spice czy po prostu są zwolennikami cytrusów i owoców z korzenną nutą.
Czy ktoś z Was miał już okazję palić któryś z tych zapachów, czy może nadal nie znalazły miejsca w Waszych zapachowych pudełeczkach?
czwartek, 2 lipca 2015
Tarte Tatin
Zapaliłam ostatnio Tarte Tatin, zapach z kolekcji Q2 Caffe Culture. Co prawda mamy lato i ten zapach nie jest zbyt lekki, jak na ciepłe dni, ale nie wiem, czy w moim przypadku jest coś takiego, jak zapach odpowiedni do pory roku. Zdarza mi się palić cieplejsze zapachy w cieplejsze dni :P Czasem lubię otoczyć się aromatem Sweet Apple w bardzo upalny dzień. U mnie to chyba zależy od nastroju, a niekoniecznie od pogody :)
Dlatego właśnie kilka dni temu zdecydowałam się zapalić Tarte Tatin, który jest raczej dosyć ciepłym zapachem, ale jednak dedykowanym przez Yankee Candle na lato.
Gdy kolekcja Caffe Culture zawitała do Candle Room, to od pierwszego powąchania najbardziej spodobał mi się oczywiście Cappuccino Truffle, bo ma w sobie czekoladowe nuty. Natepny w kolejnosci był Pain Au Raisin, ktory skojarzyl mi sie ze słodką bułeczką maślaną i przy paleniu był całkiem smakowity. Natomiast Tarte Tatin przy pierwszym kontakcie miał dla mnie aromat ciepłej szarlotki ze zbyt bardzo podpieczonym kruchym spodem, co niespecjalnie mnie zachwyciło...
Tarte Tatin zapaliłam w wosku i do razu użyłam całego. Kominek z woskiem ustawiłam w dużym pokoju, podpaliłam tea light, usiadłam na fotelu i zaczęłyśmy z mamą oglądać jakiś film. Tak się wciągnęłam w film, że właściwie zupełnie zapomniałam o wosku. Jednak długo to nie trwało, bo skutecznie mi o sobie przypomniał. Po pewnej chwili, w gruncie rzeczy niezbyt długiej, do mojego nosa zaczął docierać delikatny jabłkowy aromat z nieco cieplejszą nutą. Początkowo miałam wrażenie, że ta ciepła nuta to aromat świeżo wyjętego z piekarnika kruchego spodu, na który zaraz będzie się wykładało jabłka z cynamonem... mmm chyba natchnęłam się na małe szarlotkowe co nieco.
Jednak, gdy zapach coraz bardziej wkradał się w zakamarki pomieszczenia, tym silniejsze było moje wrażenie, że to ciepło ma w sobie trochę orzechowej nuty. Spodobało mi się to, bo rzadko spotykam się z orzechowym aromatem w produktach zapachowych.
Jednak, gdy zapach coraz bardziej wkradał się w zakamarki pomieszczenia, tym silniejsze było moje wrażenie, że to ciepło ma w sobie trochę orzechowej nuty. Spodobało mi się to, bo rzadko spotykam się z orzechowym aromatem w produktach zapachowych.
Jeżeli miałabym określić jaka była cała ta kompozycja, to powiedziałabym , że niosła ze sobą słodką nutę jabłek z cynamonem uzupełnioną o aromat prażonych orzechów laskowych. Wszystko to natomiast dawało wrażenie dopiero co wyjętej z piekarnika szarlotki w dodatku wcale nie spieczonej.
Tarte Tatin zapaliłam już wieczorem, gdy na dworze nieco się ochładza i być może dlatego zapach nie wydał się drażniący, a muszę przyznać, że ma całkiem niezła intensywność i przy bardzo gorącym dniu mógłby być za ciężki. Chociaż kto wie może wcale nie. Ja uwielbiam piec szarlotke w lato i nigdy zapach mi nie przeszkadza, a pachnie w całym domu :D
Tak czy inaczej Tarte Tatin miło mnie zaskoczył i na pewno jeszcze go zapalę. Zdecydowanie polecam go "świeczkowym" łasuchom :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Możemy na chwilę zniknąć z bloga… ale od świec uciec się nie da
Czasem robimy sobie przerwę od pisania, ale świecami żyjemy cały czas. W Candle Room świece to nasza codzienna magia—zapachy, światło i mał...
