sobota, 31 stycznia 2015
środa, 28 stycznia 2015
Bay Leaf Wreath
Jeszcze
przed świętami do Candle Room zawitały zapachy z limitowanej
kolekcji. Były to Berrylicious, Bay Leaf Wreath oraz Silver Birch.
Ten pierwszy czyli Berrylicous już przetestowałam, więc następny
w kolejności był Bay Leaf Wreath :)
Bay
Leaf Wreath, to jak nazwa wskazuje, powinien być zapach liścia
laurowego. Zazwyczaj zioło to służy bardziej do wzbogacenia smaku
np. zupy czy jakiegoś sosu niż jako osobny element dania. Nigdy w
gruncie rzeczy nie zastanawiałam się jaki smak ma liść laurowy,
bo na ogół się go nie zjada, ale wiem, jaki ma zapach, gdy jest
suszony – ciepły i odrobinę ostry :)
Aromat
przy wąchaniu na świecy wydaje mi się ziołowy z dodatkiem czegoś
kwaskowatego może cytrusowego. Kojarzy mi się trochę z zapachem
zwietrzałych suszonych kompozycji kwiatowych. Wiem brzmi to mało
zachęcająco, mimo to zapaliłam wosk, bo jak wiadomo specyfika
świec Yankee ma to do siebie, że często przy paleniu pachną
zupełnie inaczej niż w świecy na sucho.
Do
kominka włożyłam cały wosk i pozwoliłam jego zapachowi powoli
rozchodzić się po pokoju.
Pierwsze
co wyczułam, to ziołowe nuty przełamane czymś słodszym. Mam
wrażenie , że poza aromatami liścia laurowego są w tym zapachu
jakieś cytrusy, ale bardziej słodkie niż kwaskowate.
Po
pewnym czasie palenia wosk nabrał nieco drzewnych nut, podejrzewam,
że cedrowych, bo cedr ma to do siebie, że nadaje zapachom mocno
drzewny i delikatnie kwaskowaty aromat. Gdy wszystkie nuty zapachowe
już się połączyły Bay Leaf Wreath nabrał nut zbliżonych do
aromatu jakiegoś mydełka bądź męskiej pianki do golenia. Na
pewno stał się bardziej perfumowany niż ziołowy.
Zagarniając
sobie dłonią zapach z kominka, po pewnym czasie poczułam w ustach
lekko mydlany smak, nie było to nieprzyjemne uczucie, raczej dosyć
ciekawe, bo zdarzyło mi się to po raz pierwszy w trakcie palenia
wosku.
Smak
jednak szybko zniknął, ale zapach jakby stał się pełniejszy i
bardziej jednolity. W dodatku zdecydowanie delikatniejszy niż, gdy
wącha się go w świecy i to jest też chyba jego główną wadą.
Bay
Leaf Wreath ma niestety bardzo mały zasięg, czuć go głównie z
bliska, a gdy już się nie pali, właściwie po godzinie już
całkowicie wyparowuje...
Ja
nie stanę się wielką fanką tego zapachu, rozczarował mnie, mimo
że ma lekko mydlany aromat.
Nie
chciałabym jednak Was zniechęcać :) Wiem , że wielu osobom
przypadł on do gustu.
Podejrzewam,
że zyska fanów wśród tych, którzy lubią takie zapachy, jak np.
Midnight Oasis, Midsummer's Night czy te bardziej drzewne z nutami
sosny, czy cedru właśnie :)
Jeżeli
chodzi o mnie, to z całą pewnością wosk jeszcze zapalę, bo ma
bądź co bądź interesujący zapach, ale nie będzie bardzo często
gościł w moim kominku.
Mieliście
już okazję palić ten zapach, jakich wrażeń Wam dostarczył?
Jesteście jego fanami, czy wręcz przeciwnie? :)
wtorek, 20 stycznia 2015
Pachnące zapowiedzi ... :)
Choć mamy dopiero styczeń , my już dziś wiemy jakie zapachy
będą nam towarzyszyć
w kolejnych miesiącach:
- Limitowany zapach Celebrate - będzie niestety dostępny tylko w formie dużego słoika 623g. Jest to kremowy zapach waniliowego tortu skropionego sokiem z cytryny, prawdopodobnie pojawi się już w lutym. Mam nadzieje, że ten zapach, okaże się tak samo smaczny jak zapachy z limitowanej kolekcji Eat Dessert First z 2012 roku.
- Kolekcja Q2 2015 ( Cafe Culture ) - prawdopodobnie pojawi się w marcu, tradycyjnie we wszystkich klasycznych formach. W skład kolekcji wchodzą trzy zapachy: Pain au Raisin, Tarte Tatin, Cappuccino Trufle. Zdziwiła mnie trochę decyzja Yankee o wprowadzeniu tych zapachów jako kolekcje Q2 - czyli na lato, gdyż zapachy i kolory świec nie kojarzą mi się z tą porą, a raczej z już chłodniejszymi jesiennymi popołudniami. Najbardziej nie mogę się doczekać zapachu Tarte Tatin - mam nadzieje, że będzie choć trochę podobny do jednego z moich ulubieńców niestety już nie dostępnego Crisp Apple Strudel.
Mam
także nadzieję, że Capuccino Trufle mile mnie zaskoczy, ponieważ
jestem fanką kawy pod każdą postacią:)
Zapach Lavender w przepięknym odcieniu fioletu - prawdopodobnie pojawi się już w marcu i
będzie
dostępny we wszystkich klasycznych formach. Na
pewno ucieszy on miłośników takich zapachów, jak Lemon Lavender,
czy niestety wycofywany już French Lavender.
Kolekcja Limitowana Life's a Beach - będzie w sprzedaży prawdopodobnie już w marcu. W skład kolekcji wejdą dwa zapachy: Beach Holiday - świeży
aromat słonej wody morskiej oraz Wild Sea Grass,
który niesie ze sobą lekki zapach mokrego piasku oraz trawy
morskiej muśniętej bryzą.
Zapachy te będą dostępne we wszystkich klasycznych formach.
Zapachy te będą dostępne we wszystkich klasycznych formach.
- Na Wielkanoc pojawią sie dwa limitowane zapachy: Bunny Cake,
czyli cudowny aromat waniliowego ciasteczka obsypanego wiórkami kokosowymi, który również był dostępny w poprzednim roku i tegoroczna nowość Jelly Beans, czyli zapach słodkich, owocowych cukierków.
czyli cudowny aromat waniliowego ciasteczka obsypanego wiórkami kokosowymi, który również był dostępny w poprzednim roku i tegoroczna nowość Jelly Beans, czyli zapach słodkich, owocowych cukierków.
Wszystkie
zapachy dedykowane na pierwszą połowę 2015 roku niezmiernie mnie ciekawią i już z niecierpliwością ich wyczekuję, a tymczasem będę paliła zapachy, które są już na sklepowych półkach . Muszę przyznać, że mam małe zaległości w testowaniu co i rusz to nowych zapachów.
Yankee
ostatnio wprowadza coraz częściej, coraz więcej nowych zapachów(co
mnie cieszy), niestety jednak również
coraz częściej wycofuje te, wśród których znalazłam już
ulubieńców i
tak właśnie było
z November Rain - wprowadzili go na jesień 2013 a już jest wycofany
ze sprzedaży .
sobota, 17 stycznia 2015
Zapachowe poszukiwania ... :)
Jak
powszechnie wiadomo zapachy w znacznym stopniu oddziałują na
nastrój człowieka. Niektóre pobudzają, inne uspokajają , a
jeszcze inne po prostu poprawiają samopoczucie. Jednak poza
zewnętrznymi korzyściami płynącymi z otaczania się różnymi
zapachami, oczywista jest zwykła przyjemność jaką daje samo
wąchanie :D
Nie
zawsze jednak wiadomo od razu jaki aromat nam się spodoba. Dlatego może
czasem warto bardziej się przyłożyć do testowania :)
Oto
kilka rad od nas, które być może pomogą Wam dobrać odpowiedni
zapach:
- Idąc na zapachowe zakupy trzeba pamiętać, aby wcześniej nie wąchać zbyt dużo, a przede wszystkim samemu nie pachnieć zbyt intensywnie, ponieważ aromaty lubią się łączyć.
- Najlepiej nie decydować się na konkretny zapach po 5 sekundach, gdyż tak naprawdę woń dominująca zapachu dochodzi do nas dopiero po pewnym czasie. Dlatego też często, gdy wąchamy drugi raz ten sam zapach wydaje nam się on nieco inny.
- Tu może Was zaskoczę , ale zapach świecy najlepiej sprawdzać na wieczku, ponieważ, jak wiadomo aromat wosku cały czas paruje. Zapach idzie do góry, więc w zagłębieniu wieczka będzie można poczuć najbardziej rzeczywisty aromat.
- Jedna z podstawowych zasad, to niewąchanie więcej niż 3 zapachów naraz. Nos nie jest w stanie odróżnić ich więcej w jednym momencie. Jednak co poradzić, gdy zapachów jest aż tyle i najchętniej kupiłoby się wszystkie :D
- Kolejną ważną sprawą jest kierowanie się tylko własnym gustem. Zdarza się , że czasem spodoba nam się jakiś zapach u kogoś w domu i już planujemy go kupić, a gdy już go mamy, to okazuje się , że wcale nie jest taki ładny. Tu sprawa ma się podobnie do perfum. Mianowicie te same perfumy będą pachniały zupełnie inaczej na dwóch różnych osobach. Tak też jest z domami czy też ogólnie z miejscem, w którym się żyje. Nasze domy też mają swój specyficzny aromat, więc różne zapachy zachowują się w nich inaczej i ma na to wpływ wiele czynników takich, jak np. częste otwieranie okien, palenie papierosów przez domowników czy zwierzęta. Tak więc u kogoś coś może się nam spodobać, ale u nas już niekoniecznie.
- I ostatnią, ale nie mniej ważna rzeczą jest to, że nasze nosy stosunkowo szybko przyzwyczajają się do zapachów, a co za tym idzie są one już mniej wyczuwalne. Więc korzystnie jest co jakiś czas zaopatrzyć się w jakiś nowy całkiem inny zapach do czego oczywiście Was zachęcam! :)
Polecam również skorzystać z różnego rodzaju testów,
które pomogą dobrać Wam odpowiednie dla siebie nuty zapachowe, nie
tylko wśród świec.
Linki
do psychotestów:
czwartek, 15 stycznia 2015
Berrylicious
Zdarza
mi się mieć ochotę na różne smakołyki, w nieodpowiednie pory
roku :) Czasem chciałabym zjeść pomarańcze lub mandarynki w lato,
gdzie u nas w Polsce jest na nie pora raczej w zimie, i na odwrót,
mam ochotę zjeść np. truskawki czy maliny w zimę. Ostatnio miałam
ogromną chęć skosztować borówek albo jakichś jagód, bardziej
borówek, bo nasze polskie odmiany jagód bywają czasami zbyt
kwaskowate. No , ale niestety pora na te owoce jest zazwyczaj między
lipcem, a wrześniem. Teraz borówki byłyby dostępne jedynie wśród
tych sprowadzanych do nas, a nie uprawianych w
kraju. Tak, więc przez ostatnie dni czułam borówkowo – jagodowy
niedosyt!
Tak,
wiem pewnie sobie myślicie , że maruda ze mnie... pewnie macie
rację :)
Jedynym
moim ratunkiem w braku smaku borówki było zagłuszenie kubków
smakowych, zmysłem węchu. Jak wiadomo jeden i drugi zmysł nie mogą
działać poprawnie bez siebie, dlatego zaryzykowałam i zapaliłam w
kominku borówkowy wosk Berrylicious :)
Działałam
jednak ostrożnie, żeby jeszcze bardziej nie chciało mi się jeść
borówek, dlatego do kominka włożyłam tylko pół wosku. Wąchając
wcześniej zapach w świecy bałam się też , że użycie całego
wosku mogłoby skutkować bólem głowy, bo Berrylicious wydawał mi
się dosyć mocny.
Po
niezbyt długim czasie mój pokój zaczął wypełniać się
aromatem. Początkowo zapach wydał mi się trochę zbliżony do
jagodowego jogurtu, słodki, lekko śmietankowy, delikatny. Później
jednak aromat stał się pełniejszy, słodszy, a co za tym idzie
mocniejszy. Wtedy też wyczułam w nim nuty bardzo podobne do tych,
które znam z Wild Fig, a mianowicie prawdziwą głębię słodyczy
:)
Im
dłużej Berrylicious się palił, tym zyskiwał na mocy, a
przypominam , że użyłam tylko pół wosku. Intensywność tej
połówki mogę porównać do intensywności całego wosku z zapachu
np. Spiced Orange. To zupełnie inne nuty zapachowe, ale do tej pory
myślałam, że Spiced Orange jest bardzo mocny, a tu się okazuje,
że zupełnie niepozorny Berrylicious jest równie intensywny.
Im
dłużej wosk pachniał, tym bardziej mnie zaskakiwał, a to dlatego,
że zaczął nabierać bardziej wytrawnych nut. Spodobało mi się
to, że ze słodkiego przemienił się w delikatnie cierpki.
Wosku
Berrylicious nie paliłam jednak zbyt długo. Tę połówkę , którą
użyłam zgasiłam nim tea light wypalił się do końca.
Podejrzewam , że to były mniej więcej dwie godziny. W przypadku
tego wosku akurat, ta długość palenia jest w zupełności
wystarczająca. Użyłam połowy wosku i nie paliłam go za długo, a
mimo to zapach utrzymywał się w moim pokoju jeszcze przez kilkanaście godzin, więc zapach
jest naprawdę trwały.
sobota, 10 stycznia 2015
Pachnący styczeń :)
Mamy
styczeń, więc przyszła pora na pierwsze w nowym roku zapachy
miesiąca.
Na ten miesiąc Yankee Candle proponuje nam dwa kwiatowe zapachy:
Garden Sweet Pea oraz Champacę Blossom.
Mam wrażenie, że Yankee postanowiło zacząć rok bardziej kobieco :)
Na ten miesiąc Yankee Candle proponuje nam dwa kwiatowe zapachy:
Garden Sweet Pea oraz Champacę Blossom.
Mam wrażenie, że Yankee postanowiło zacząć rok bardziej kobieco :)
Pierwszym
zapachem jest Garden Sweet Pea czyli urokliwy aromat groszku
pachnącego uzupełnionego o delikatne nuty frezji z dodatkiem
brzoskwiniowo – gruszkowej słodyczy, a to wszystko zamyka
elegancki zapach drzewa różanego.
Jeżeli „groszek” jeszcze nie skradł Wam serc, to koniecznie go wypróbujcie! Urzeknie każdego kto uwielbia otaczać się delikatnymi, kwiatowymi aromatami :)
Drugim
zapachem, jaki Yankee nam proponuje, to cudowna Champaca Blossom,
czyli po prostu magnolia. Jednak w tym zapachu jest ona bogatsza,
zawiera w sobie zarówno nuty kwiatowe jak i te świeższe cytrusów. Według
mnie w tym wydaniu magnolia ma w sobie coś intrygującego! Tak jak pisałam już wcześniej zapach ten kojarzy mi się z perfumami mojego taty, które były na bazie ogórka, którego ja wyczuwam również w Champaca Blossom.
Champaci
powinni spróbować wszyscy Ci, którym podobają się takie zapachy
jak Midnight Jasmine, Wedding Day czy White Gardenia.
Wydaje mi się, że styczniowe zapachy miesiąca podbiją niejedno serce i pomimo, iż mamy zimę to w nie jednym domu będzie pachniało wiosennymi kwiatami :)
sobota, 3 stycznia 2015
Uplift z kolekcji Relaxing Rituals :)
Przed
świętami zawsze jest dużo do zrobienia. Gonitwa po sklepach w celu
kupienia prezentów, pakowanie ich, przygotowywanie różnego rodzaju
dań wigilijnych, sprzątanie i wiele innych prac, których nie
zdołam zliczyć na palcach jednej dłoni.
Potem kilka dni w spokoju
spędzonych z rodziną i znowu trzeba przyspieszyć, bo Sylwester już
blisko, ale on też mija bardzo szybko :) Jak to się mówi „święta,
święta i po świętach..”, trzeba wrócić do teraźniejszości.
Po sylwestrze miałam jeszcze jeden wolny dzień przed pracą,
dlatego postanowiłam, że tego ostatniego dnia odetchnę ;) po
świąteczno – sylwestrowym zawrocie głowy.
Wzięłam
książkę, którą zaczęłam czytać przed świętami (oczywiście był to thriller), a do towarzystwa postanowiłam zapalić wosk w
kominku.
Nie
bardzo miałam już ochotę na waniliowe czy „ciasteczkowe”
aromaty (strasznie się objadłam ciastami w święta :) ). Po
dłuższych poszukiwaniach, w pudełku z woskami znalazłam wosk z kolekcji Relaxing Rituals Upift.
Kupiłam go już jakiś czas temu, ale
zupełnie o nim zapomniałam, a właśnie w tamtym momencie
potrzebowałam czegoś odprężającego.
Uplift
, to według opisu z naklejki połączenie cytryny z grejpfrutem i
imbirem, jednak ja wąchając wosk przez folię czułam właściwie
same kwaskowate nuty cytryny, a może nawet bardziej grejpfruta.
Składem
zapachowym wosku jednak się aż tak nie interesowałam, bo jeżeli
jest z serii, która ma działać relaksująco, to miałam nadzieje,
że tak też zadziała, a po dobrych doświadczeniach z Tranquil
(również z tej serii), nie bałam się aż tak bardzo. Ułamałam
mniej więcej połówkę wosku i włożyłam do miseczki kominka.
Podpaliłam tea light, wygodnie ułożyłam się na łóżku i
zatopiłam się w lekturę książki :)
Po
dosłownie chwili do mojego nosa zaczęły docierać lekko
kwaskowate aromaty cytryny, uzupełniane o delikatną słodycz,
zapewne grejpfruta. Ten aromat skojarzył mi się ze Sprakling Lemon,
ponieważ miał w sobie podobne cytrynowe nuty. Z czasem jednak ta
jego „cytrynowość” nabrała głębi, którą z całą pewnością
nadał jej imbir.
Aromat
stał się cieplejszy, zaryzykowałabym stwierdzenie, że delikatnie
egzotyczny. Nie był jednak zbyt cytrusowy i energetyczny, raczej
ciepły i w gruncie rzeczy dosyć delikatny. Mam wrażenie, że
proporcje cytrusów w tym zapachu są idealnie wyważone z imbirem,
który z doświadczenia wiem, ma dosyć ostry i intensywny aromat.
Aromat idealnie sprawdził się jako towarzysz podczas czytania książki, nie był zbyt intensywny i dominujący, raczej pełnił funkcję
pachnącego tła ;)
Uplift
nie jest specjalnie trwały, gdy już zastygnie, to w pomieszczeniu
zdecydowanie bardziej wyczuwalne są jego grejpfrutowe nuty, niż
cytryna czy imbir. Według mnie spodoba się on miłośnikom zapachów
takich, jak np. Fruit Fusion, Sparkling Lemon, Vanilla Lime oraz
Ginder Dusk. Żałuję , że dostępny jest tylko w formie wosków, bo
chętnie kupiłabym świecę :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Możemy na chwilę zniknąć z bloga… ale od świec uciec się nie da
Czasem robimy sobie przerwę od pisania, ale świecami żyjemy cały czas. W Candle Room świece to nasza codzienna magia—zapachy, światło i mał...
